Wyzwanie czytelnicze #6 Todd Burpo, Lynn Vincent "Niebo istnieje... Naprawdę!"

"Niebo istnieje... Naprawdę" to prawdziwa historia o chłopcy, który odwiedził niebo.
Książka to autentyczna opowieść jego taty o swoim synu. Muszę Wam powiedzieć, że ciężko mi nawet opisać tę książkę, bo jest to dla mnie coś niewyobrażanego, niewiarygodnego. Książkę kupiłam na Poczcie! Pani z okienka mi ją poleciła, sporo nie kosztowała więc postanowiłam ją kupić.
A za akurat skończyłam czytać książkę i miałam się zabierać za kolejną. Wybór padł na nowy zakup.
I jak zaczęłam tak nie mogłam się oderwać, przeczytałam ją w dwa wieczory.



Muszę się przyznać, ze po raz pierwszy nie wiem jak opisać książkę. Z jednej strony uważam, ze warto ją przeczytać z drugiej strony uważam tematykę w niej podjęta atak osobistą, że nie sposób zachwalać i narzucać komuś tym zachwytem mus jej przeczytania. Sama jestem sobą wierzącą, nie praktykującą. Wierzę w Boga itp, jednak ciężko mi przyswoić, że po śmierci czeka nas coś jeszcze... Bo przecież każdy z nas nie raz zadał sobie to pytanie, a co potem? Czy śmierć to definitywny koniec? Czy może początek nowego? Jedno co mnie uderza to fakt, ze mały chłopiec, któremu nikt wcześniej nie mówił takich rzeczy opowiada o tym że był w Niebie, widział Jezusa, spotkał nienarodzoną siostrę tak jakby to było czymś normalnym. Jest pewien, bo widział to na własne oczy.
Nie napiszę "musisz przeczytać tę książkę". Za to pozwolę sobie wkleić Wam opis tej książki z Lubimyczytać.pl byś sam odpowiedział sobie na pytanie - "czy chcę ją przeczytać?":

"Kiedy Colton Burpo cudem wyzdrowiał po nagłej operacji wycięcia wyrostka robaczkowego, jego rodzina nie posiadała się z radości. Nie spodziewała się jednak, że w ciągu następnych kilku miesięcy usłyszy piękną i wyjątkową historię o podróży małego chłopca do nieba i z powrotem.
Niespełna czteroletni Colton oznajmił rodzicom, że opuścił swoje ciało podczas zabiegu, wiarygodnie opisując, co jego rodzice robili, gdy on leżał na stole operacyjnym. Opowiadał o wizycie w niebie i przekazywał historie ludzi, z którymi spotkał się w zaświatach, a których nigdy wcześniej nie widział. Wspominał nawet o zdarzeniach mających miejsce jeszcze przed jego narodzinami. Zaskoczył swoich rodziców opisami i mało znanymi szczegółami o niebie, dokładnie pasującymi do tego, co podaje Biblia, a przecież nie mógł ich stamtąd znać, bo jeszcze nie umiał czytać.
Z rozbrajającą niewinnością i typową dla dziecka prostolinijnością Colton opowiadał o spotkaniach z członkami rodziny, którzy już dawno odeszli z tego świata. Opisywał Jezusa i anioły, twierdził, że Bóg jest „bardzo, bardzo duży” i naprawdę nas kocha.
Historia ta – opowiedziana przez ojca przywołującego proste słowa własnego syna – ukazuje miejsce, które czeka na nas wszystkich, gdzie, jak mówi Colton, „nikt nie jest stary i nikt nie nosi okularów”.
"Niebo istnieje... naprawdę!" na zawsze zmieni sposób, w jaki myślisz o wieczności, pozwalając ci przyjąć perspektywę dziecka i uwierzyć jak ono." 


I jak? 


ps. Z tego co zdążyłam już sprawdzić w 2014 roku powstała ekranizacja książki pod tym samym tytułem co książka. 

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Właśnie filmu nie widziałam. Muszę go zlokalizować i zobaczyć ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję, że zechciałaś(eś) podzielić się ze mną swoją opinią ;)

Popularne posty