Komin miziu-miziu

Tak jak w tytule notki, w ostatnich dniach na cito powstawał komin dla mojego siostrzeńca. Ponieważ się młodemu komin mamy bardzo spodobał i do tego został nazwany kominem miziu-miziu nie pozostało mi nic innego jak zrobić wersję dla chłopca.
Zrobiłam go w trzech kolorach, szarym i dwóch odcieniach niebieskiego (Himalaya DOLPHIN BABE nr 325, 326, 306). Tym razem komin robiony był na 53 oczkach początkowych, wyszedł więc nieco węższy niż ten mamy i nieco krótszy jest. Robiłam go na drutach nr 7. Już usłyszałam, że sobie Sis będzie go pożyczać.
A i ja sama się zastanawiam czy sobie na koniec roku nie zrobię takiego kominu dla siebie. Teraz już sobie daruję, bo ponoć nas zima już będzie opuszczać... Ale w listopadzie może sobie taki trzasnę...
Komin miziu-miziu już został Młodemu wręczony. Chyba się podobał, bo chodził w nim po domu.
Już nie zagaduję tylko pokazuję Wam komin dla Filipka.

Udało mi cyknąć fotki w pięknym zimowym słonku ;)  

Komentarze

  1. o tak zrób sobie zrób ;) ja w końcu tez zrobiłam dla siebie :) polecam też z jednego motka pojedynczy komin - ja wole go od tego podwójnego :)

    a Twój mizu miziu wygląda bardzo fajnie :) miłe kolorki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj muszę się skusić :) Ja wolę się owijać. Mam już jeden taki pojedynczy komin i jakoś się z nim nie dogaduję.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Oj bardzoooo ;) Młodemu się podoba i to najważniejsze :)

      Usuń
  3. Taki szyjogrzej to super sprawa :) na pewno warto sobie taki sprawić :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję, że zechciałaś(eś) podzielić się ze mną swoją opinią ;)

Popularne posty