Na ratunek...
Prosto po pracy wpakowałam się do łóżka... Zamarzyłam sobie relaks przy szydełku... aż tu nagle wpada moja rodzicielka z tekstem "Ratuj mi bluzkę!". Niestety tak zaciągnęła i zrobiła dziurę przy okazji, że mimo iż załatałam było widać skazę. Zaproponowałam żeby coś naszyć. Tylko co... Myślę, przeglądam (kot mi dzielnie pomaga), a mama przegląda mój koszyk z rzeczami, które kiedyś wydziergałam (kwiatki i inne cudeńka, które czekają na swoją kolej) i wynalazła dwie białe stokrotki. Poprosiła jeszcze o dorobienie jednej jasnożółtej, więc zrobiłam. I tak wygląda teraz uratowana bluzeczka.
no tak...nowy look sweterka ;) nieźle wyszło ;)
OdpowiedzUsuńDzięki, mamie też się podoba :D
UsuńChyba lepiej "haratniecie"sweterka wyszło mu na "zdrowie"
OdpowiedzUsuńMnie sie nowy look sweterka bardzo podoba :D
to cieszę się bardzo :)
UsuńWydaje mi się, że efekt jeszcze lepszy niż bez:)
OdpowiedzUsuńTeż mi się tak wydaje ;)
UsuńMogl sie kocurek polozyc:) on lubi leżeć na ubraniach. ale efekt lepszy niz bez ratunku. Pani Ratownik:D
OdpowiedzUsuństokrotki zdecydowanie ożywiły ten jednolity sweterek, fajnie teraz wygląda :-)
OdpowiedzUsuń